Translate

poniedziałek, 23 lipca 2012

Trzymamy kciuki za Agnieszkę!!!

W tym tygodniu trzymamy kciuki za Agnieszkę z Piekar Śląskich.

Aga nerwowo czeka na BIMAX.
Będzie dobrze Aga!!!

czwartek, 19 lipca 2012

Dwa tygodnie po zabiegu!

Od wyjęcia blach już dwa tygodnie.

Mogę powiedzieć, że żuchwa już nie pamięta skalpela, nawet szwy powypadały/rozpuściły się.
U góry - na szczęce, troszkę gorzej, nadal wypadają nitki, ale z dnia na dzień coraz lepiej.
Już od tygodnia nie robię okładów.
Wszystko zmierza w dobrym kierunku


Kilka moich rad:
1. Szwy wypadną w swoim czasie, reszta się wchłonie, nie starajmy się ich wyciągać na siłę. Może to być krwawe i nieprzyjemne zadanie - a po co? CIERPLIWOŚCI!
2. Wysiłek fizyczny - wprawdzie zabieg w obciążeniu nie ma startu przy BIMAX-ie, ale jednak trzeba uważać, nadmierny wysiłek fizyczny charakteryzuje się:
- długimi bólami głowy (nawet do kilku dni)
- co za tym idzie - gorsze samopoczucie
- długi czas powrotu do stanu równowagi fizjologicznej - dłużej wypoczywamy po wysiłku niż zwykle


Twarz na dziś :)
Oczy dziwnie wyszły, ale to nie ma związku z zabiegiem, zapewne światło...

Zmiany na blogu

Witam,

Wprowadziłem ostatnio trochę zmian w wyglądzie bloga, żeby był przyjemniejszy dla oka. (trochę reklam wpadło przy okazji,  ale postarałem się, aby nie przeszkadzały za mocno - no i żeby były przydatne).

Aktualnie czekam na zatwierdzenie prezentacji odnośnie rehabilitacji po zabiegu dwuszczękowym, który można również zaadaptować do jednoszczękowego.
Jak tylko dostanę zgodę, to opublikuję na blogu.

czwartek, 12 lipca 2012

Równo tydzień od zabiegu

Witajcie ponownie!

W pierwszych słowach mojej dzisiejszej relacji pragnę podkreślić, że każdy z nas jest inny, u każdego z nas inaczej przebiega regeneracja. Pamiętajcie, że to co u mnie przebiega w taki sposób, wcale nie musi być identyczne u Was, ale uważam, że jest to zawsze dobry punkt odniesienia.

To już tydzień kiedy to zszedłem ze stołu operacyjnego, dużo się zmieniło:

- opuchlizna znacznie się zmniejszyła

- jem całkiem sporo:
  • w 5 dobie po operacji jadłem pierogi! (pamiętajcie, że gryźć jesteśmy w stanie normalnie, musimy jedynie uważać na twarde pokarmy i takie, które mogłyby nas skaleczyć - zwykle nie zwracamy na to uwagi, kiedy nasza śluzówka jest cała i zdrowa. Natomiast po operacji śluzówka wymaga jednak więcej uwagi i to, co zwykle jest zwykłym pokarmem, może okazać się nieprzyjemną przygodą)
    Dodatkowo uważamy na opuchliznę - łatwo się pogryźć.
  • w 7 dobie jadłem już kotlety z kurczaka w panierce (nieco mocniej rozbite) - to już praktycznie w pełni normalne jedzenie
- szwy jeszcze w 6 dobie sprawiały mi okropny ból przy śmianiu się - a ciężko się nie śmiać przy moich sąsiadach, w 7 dobie już bolało mniej, po dzisiejszym teście śmiechu jest całkiem dobrze

- szwy nadal mi wiszą/przylegają/są jeszcze w buzi - podobno są wchłanialne, poczekamy zobaczymy... Jakieś dwa dni temu niechcący (; jedną usunąłem - sama tego chciała, ale pozostałe przy próbie szarpania okazały się bolesne, więc spokojnie czekam na ich moment.

- zimnych okładów z dnia na dzień robię coraz mniej - można to tak ocenić, póki te zimno nie przeszkadza, nic nas od niego nie boli, można spokojnie stosować okłady. Oczywiście z przerwami i podkreślam! w materiale, aby unikać bezpośredniego kontaktu okładu ze skórą. Materiałem może być bawełniana cieńka szmatka, lub to co producent okładu dokłada w pudełku - znana firma daje takie kieszonki materiałowe do okładu.

- czuję się coraz lepiej, śpię już coraz mniej w ciągu dnia, a spacery są coraz dłuższe, chociaż przyznam, że Słońce działa na mnie jak niejednego wampira :)

- co do spacerów to początkowo warto z kimś jednak się wybrać, z czasem jak nabierzemy pewności, możemy chodzić sami, ale lepiej w miejscach, gdzie zawsze ktoś ma nas w zasięgu wzroku. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś po operacji poszedł sam na spacer do lasu...

Podsumowując:
Z dnia na dzień może być tylko lepiej. Dbamy o siebie, regularnie płuczemy buzie płynem, do jedzenia podchodzimy z szacunkiem, ale nie żałujemy sobie, systematycznie zmniejszamy częstotliwość okładów,  nie leżymy w łóżku godzinami - spacery, krzątanie się po domu.

Śmiejemy się coraz więcej!

Dzisiejszy ryjek :)
specjalnie się nie uśmiecham!

poniedziałek, 9 lipca 2012

Moje wskazania po wyjęciu blach


Wskazania po wyjęciu blach:
  1. Nie leżeć całymi dniami w łóżku
  2. Ale dużo wypoczywać, kiedy chcę spać, to śpię - zauważyłem, że bardziej mi opuchlizna schodzi od spania, niż chłodzenia. (ale to pewnie subiektywna ocena)
  3. Zimne okłady - ale z głową - nie "przemrozić" twarzy, okłady zawsze w materiale - nigdy bezpośrednio na skórę, uważamy na uszy. Dużo okładów - szczególnie ludzie po BIMAX-ie.
  4. Smarowanie ust maścią gojącą - ja osobiście używam Alant*anu (specjalnie cenzuruję nazwę) Mam co do tej maści dobre wspomnienia, więc się jej trzymam
  5. Płukać minimum 3 razy usta płynem zaleconym na wypisie
  6. Jeść lekkie, miękkie rzeczy
  7. Unikać słońca
  8. Mówić dużo - niech buzia ćwiczy, zobaczycie jak zaczną ciągnąć szwy.
  9. Nie wkładać paluchów do buzi, żeby coś próbować rozciągać, szczególnie kiedy nie jesteśmy jeszcze zagojeni. Lepiej, żeby szwy się nie zerwały. Są to szwy biowchłanialne, ale wiadomo, jakieś nitki przeszkadzają zawsze, dajmy im czas i niech wyjdą w swoim czasie.
  10. Jak możecie to warto ponaświetlać buzię lampą BIOPTRON* - nie mylić z Solluxem.
    Światło spolaryzowane emitowane przez lampę BIOPTRON* podziała stymulująco na nasze tkanki. Na pewno nie zaszkodzi.
  11. Ogólnie nie ma co specjalnie kombinować z rehabilitacją po wyjmowani blach. Higiena, odpoczynek, unikanie słońca, odpowiednia dieta i będzie dobrze.
  12. Codziennie po śniadaniu pijemy wapno z witaminą C i bierzemy Multiwitaminę z żelazem (jest taki znany kobiecy suplement diety) - trochę poruszyliśmy kości, trochę straciliśmy krwi, dobrze w takim okresie osłabienia uzupełnić dietę o niezbędne składniki.

Jak się dzisiaj czuję?

Dobrze, trochę bolała mnie szczęka i żuchwa, ale nie na tyle, żeby przyjmować środki przeciwbólowe, środków nasennych też mi nie było trzeba, śpi się dobrze. Aktualnie nieco ciągną mnie szwy, ale to wszystko minie. 
Do szpitala na kontrolę - o ile nic się nie będzie działo, też nie muszę jechać.
Nie wkręcam sobie niczego, chce jak najszybciej wrócić do zdrowia, myślę pozytywnie i tak będzie.


No i na razie tyle...
Napiszę, jak będzie działo się coś ciekawego, póki co zajmę się innymi rzeczami.


Chcecie o coś zapytać, postaram się częściej tu zaglądać.

W razie czego służę emailem:
dawid.pietruczuk@gmail.com
Format w tytule emaila: imię i nazwisko, progenia
i piszesz co trzeba.

*BIOPTRON - zastrzeżona nazwa producenta marki Zepter

Nie wyrażam zgody na przetwarzanie mojego adresu mailowego do celów marketingowych.

Powrót do zdrowia i wyglądu

Jako, że powrót do zdrowia przebiegał prawidłowo, to w piątek dostałem wypis do domu, gdzie dochodzę do siebie.
Przepraszam za jakość zdjęć, wszystkie robione kalkulatorem z mojego lenistwa.

Myślę, że to co każdego ciekawi, co było we mnie przez 3 lata.
6 blach i 28 śrub wyjętych z twarzy

5 lipca - czwartek. Powrót z sali wybudzeń, mam jeszcze elektrody, no i podstawa - ZIMNE OKŁADY!!!

5 lipca - nadal czwartek. Wargi jak u afroamerykaniana, na szczęście bardzo krótko :) 

6 lipca - piątek w domu, okaleczone wargi, smarowane ALANT*NEM goją się w zawrotnym tempie.

7 lipiec - sobota, opuchlizna nosa widocznie mniejsza, jak i sam owal twarzy

8 lipiec - ciągłe zmiany

9 lipiec - poniedziałek - nowy tydzień, robię się trochę żółty, efekt schodzącej opuchlizny.



5 lipca (czwartek) usuwamy blachy!

Cały czas ćwiczyłem ze samym sobą, że nie ma co się źle nastawiać, ale stres zawsze jest.

Myślę, że tym razem przygotowałem się lepiej, może być ciężko, ale jak tylko się obudzisz - poruszaj się w łóżku, poćwicz oddychanie i jak tylko będzie zgoda, wstawaj i lekki spacerek z asystą. I pamiętaj Dawid - nie bądź okropny, bądź miły i myśl pozytywnie.
Taką wyprawkę przygotowałem sobie do zabiegu.

Wstałem rano przed 7:00, ogoliłem się porządnie i wykąpałem, leżąc w łóżku, czekałem na operacyjny rydwan przeznaczenia. Misja jest jedna - pozbyć się blach i śrub, a jest ich trochę - odpowiednio 6 i 28.

Oczekiwanie na zabieg w sali szpitalnej:
"This is operacja!!!"

"Zielony kubraczek na operacje gotowy"

"Operacyjny rydwan gotowy - nie chce jechać!"
żartuję, bardzo chcę, wręcz się doczekać nie mogę.

Leżąc tak na tym rydwanie powtarzam sobie, aby być pozytywnym i ruszyć ciało od samego początku, gdy tylko się obudzę - choćby lekko, ale żeby nie leżeć jak kłoda i oddychać głęboko. I MYŚLEĆ POZYTYWNIE.
Dostałem tabletkę na uspokojenie - standardowa procedura, wygląda jak pół Viagry - nie pytajcie skąd wiem - bo jak powiem, że salowa mi powiedziała to i tak nie uwierzycie.
Namiot się nie pokazał, ja jestem spokojniejszy więc to nie Viagra :P

Dojechałem na salę operacyjną, rozmawiam z ludźmi dookoła, poprosiłem: 
"Jak da radę to chciałbym blaszki i śrubki na pamiątkę" 
- Pani pielęgniarka pokazała mi, do kogo mam się uśmiechnąć - usłyszałem: "Zobaczymy co się da zrobić"  
- ta sama Pani pielęgniarka powiedziała - "jak już tak mówi, to będzie na Pana niespodzianka czekała :)"
Kolejny pozytyw przed zabiegiem

Zaczęło się wprowadzanie narkozy dożylnie, mam powiedzieć kiedy zacznie boleć mnie ręka,
początkowo - przyjemne mrowienie, potem ból do zniesienia, coraz cieplej, coraz nieprzyjemniej, mówię:
"boli strasznie!"
"sufit zaczyna falować" - zorientowałem się
powiedziałem do wszystkich "do widzenia" usłyszałem śmiech po czym odpłynąłem...

Obudziłem się na sali wybudzeń
Muszę przyznać, że byłem mocno skołowany tym co się dzieje. Na buzi okłady żelowe- mmmm ale przyjemnie, poruszałem się - wszystko dobrze, no to oddychanie - co 10 oddech na maksa. Trochę problem, żeby się skupić na tym ćwiczeniu, ale po 5-ciu seriach oddychało mi się idealnie.
Nie wiem ile tam leżałem, myślę, że od odzyskania przytomności maksymalnie godzinę.
Zawieźli mnie na salę, byłem nadal słaby, ale czułem się świetnie, pozytywne myślenie, zero złości, słabiutki jak naleśniczek - mój kolega z sali Pan Zbigniew mnie tak podsumował.

Pierwsze wskazania - zakaz jedzenia i picia w dniu dzisiejszym, mogę troszkę tylko wody. Zrobiłem siku do kaczki, bo jeszcze nie miałem wstawać.
Zacząłem się stopniowo pionizować do siadu w łóżku, ale bardzo wolno, dostałem zgodę na wstanie z łóżka i po jakimś czasie wstałem, ale to powoli i z dużym szacunkiem do mojego stanu. Z minuty na minutę po tym coraz lepiej. Pionizacja dobrem koniecznym!!! :)
Troszkę mi się jeszcze w głowie kręciło po tej narkozie - znaczy byłem taki skołowany, nie wiedziałem czy wszystko z początku dzieje się tak, jak mi sie wydaje. Zwykłe skołowanie.

Ważne:
Dobrze by było, żeby po powrocie na sale ktoś z Wami był, nie ma jak przyjechać na salę i zobaczyć kogoś bliskiego, ze mną była moja ukochana. Aniu dziękuje Ci za to - Kocham Cię!
Zgoda na pionizacje - wstawaj!
Nie przejmuj się zakazem jedzenia - i tak się nie chce jeść.
Da się oddychać przez nos.
Tak wyglądasz jak buła! :)

"Kto się nie rozwija, ten się cofa" dr Wojciech P.

Tytuł posta nie znalazł się tu przypadkowo, tak jak się spodziewałem w ciągu tych 3 lat wprowadzono wiele zmian w wykonywaniu zabiegu i owszem są to kluczowe zmiany na lepsze.


Środa tak około od 15:00 mijała mi dosyć nudno, ale dzięki mojemu ADHD miałem przyjemność porozmawiania z moimi lekarzami i ludźmi, którzy byli po zabiegu. Oto nowinki odnośnie BIMAX-u:

  • Zabieg trwa krócej (nie podam dokładnie ile, bo każdy z nas jest inny) ale każda godzina zabiegu mniej, ba! nawet pół godzina - to ogromne znaczenie dla szybkości "powrotu do siebie"
  • Po wtorkowym zabiegu - budzisz się na sali pooperacyjnej, lub nawet w swojej sali - nie ma już OIOM-u, jak dla mnie super
  • Łuki operacyjne są zagumkowane, a nie sztywno zespolone drutem
  • Pionizacja odbywa się dużo szybicej - oczywiście jak tylko lekarz wyda zgodę, nie można zwlekać

    Szybka pionizacja to klucz do szybkiego powrotu do sił. Możecie się nastawiać na to jak chcecie, ale każdy mądry fizjoterapeuta Wam to potwierdzi, oczywiście wszystko spokojnie, powoli w łóżku przechodzimy do siadu, potem powoli nogi poza łóżko, stopniowo obciążamy - ważne, żeby ktoś był przy nas - sami zapomnijcie o takich działaniach. I robić to jak tylko będzie siła, nie ma taryfy ulgowej, ale też nie przesadzamy.
    I jeszcze raz podkreślam: Lekarz pozwala wstać - to wstajemy!!! kto zwleka, ten ma tylko gorzej
  • Na oddziale póki co znajduje się urządzenie do Hiloterapii - specjalna maska chłodząca twarz, jeszcze nie jestem w tej kwestii obeznany, ale ma to znakomite zastosowanie po takiego typu zabiegu.
Jest jeszcze pewnie sporo szczegółów których nie opisałem, ale zwróciłem uwagę na to - co dla mnie fizjoterapeuty jest ważne - jak krótszy czas zabiegu, brak OIOMU-u, możliwość szybszej pionizacji.
Co ważne, ciągle zabieg się doskonali, a to tylko lepiej dla nas.

Dodam jeszcze jedno, ale uważam, że bardzo ważne.
Każdy z nas ma swoje wzloty i upadki. Takie osłabienie organizmu po operacji jest dla każdego ciężkie, nie rzadko mamy stany depresyjne. To jest zupełnie normalne - nie jesteśmy słabi, przeszliśmy przez ciężki zabieg. Możesz tak się czuć, ale nie pogrążaj się w tym, bo każdego ten upadek spotyka, w mniejszym lub większym stopniu. 
Wiesz o tym - to uśmiechnij się - będzie tylko lepiej :)


Podsumowanie:
Lekarz pozwala wstać, wstajemy!!!
Oczywiście spory dystans do swoich sił, rozwaga i będzie dobrze.
Myśl pozytywnie!!!

4 lipca 2012 ponowna wizyta w szpitalu

Akademicki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, godzina 9:00 (środa) stoję 
w kolejce do rejestracji, po równo 32 minutach podchodzę do okienka i na dzień dobry problem - przyznam, że moja wina, nie zabrałem zwyczajnie druczku ubezpieczenia od pracodawcy. Skierowania też nie miałem, ale na wizycie mi wypisali bez problemu.
Dla mnie służba zdrowia zawsze będzie pełna niezrozumiałych 
zasad - w szpitalu jest przychodnia, a to co innego niż szpital, tu jest inne skierowanie, a tam inne. Tu masz pokazać druk i tu masz pokazać druk.
Papiery, papiery wszędzie te zwariowane papiery!!!
Rozwiązanie: szybki telefon do pracy, księgowa wypełniła druk 
i przesłała do szpitala faksem.

Jestem po wizycie w PRZYCHODNI idę na szpital
  • Rejestracja kolejne formalności - zero kolejki, ale muszę przyznać, że jeszcze 10 minut wcześniej był tam istny kolejkowy sajgon. Od około 10:30-11:00 nie ma kolejek w rejestracji do szpitala.

    Ale za to z samego rana stoją tam dziesiątki ludzi, którzy
    JUŻ JUŻ JUŻ chcą być na oddziale.

  • Kolejny przystanek - depozyt rzeczy pacjenta - przebieramy się w pidżamkę (jak za pierwszym razem), z tym, że lepiej nie zostawiać rzeczy, bo wypisy na szczękówce są o różnych porach, a depozyt czynny do 15:00.
  • Z instrukcją udaję się na oddział - przyznam, że z nudów pacjenci już opracowali łatwiejsze drogi dotarcia do oddziału, ale tego Wam nie powiem, sami odkryjcie tajniki tego labiryntu :P
  • Zjawiam się na oddziale z wymaganymi papierkami, wypełniam inne papierki, tu mnie ktoś bada, tam mnie ktoś ogląda, pobieranie krwi do badań, RTG, itp. do 14:00 mam co robić. 
  • Kiedy wreszcie mogę spokojnie pogrążyć się w stresie przedoperacyjnym na stole widzę obiad, który jest właśnie dla mnie. Przyjemnie się robi, tym bardziej, że pierwszego dnia pobytu w szpitalu nie przysługuje nam jedzenie, ale kucharki są na tyle miłe, że jak mają nadwyżki jedzenia to dają ludziom, a nie śmieciom. Brzuszek zadowolony, to i właściciel również.
  • Pozostaje tylko czekać do 5 lipca (czwartek) na ciachu ciachu.

Ważne:
  1. Dobrze wypocznij dzień wcześniej
  2. Nie musisz być na czczo, nie wpływa to na badania. Więc warto przytulić dobre śniadanie w środę rano
  3. Zabierz dowód osobisty, druk ubezpieczenia od pracodawcy zwany: "Rumuła"/"druk RMU", zabierz wszystkie papierki z historii choroby jakie masz, grupę krwi i WZW. (studenci ubezpieczenie od rodziców, to się już trzeba zorientować)
  4. Weź dużo wody do picia i się nawadniaj do 22:00/23:00 tego dnia. (środa)
  5. Myśl pozytywnie, bo w czwartek czeka Cię zabieg wiele razy lżejszy od tego co był wcześniej.

No to zaczynamy od początku mojej "nowej ery"

Jako, że od ponad roku uskarżałem się na problemy z blachami - na szczęce zostały wypchnięte, żuchwa całkiem dobrze, ale przy dogłębnym badaniu specjalisty i tam odczuwałem dolegliwości.
Przypominam, że rok temu (tj. 2011) było już 2 lata po operacji - najwyższy czas, żeby się tym zająć.
Niestety, praca i mnie dopadła, więc trzeba było znaleźć jakieś porozumienie w tym wszystkim. Po wykonaniu paru telefonów, wstępnie umówiłem się na ferie 2012, ale niestety nie dostałem potwierdzenia i termin przepadł...
Podejście numer dwa - 5 lipca, wakacje w pracy - idealny termin! Szkoda tylko, że to już 3 lata po zabiegu (no bez kilku dni)

4 lipca zjawiłem się w szpitalu... 
MÓJ CEL - USUNĄĆ BLACHY Z BUZI

sobota, 7 lipca 2012

Co nieco po wielkiej przerwie

Witam wszystkich po dłuższej przerwie!
Jako, że nic ciekawego nie działo się w moim życiu, to nie miałem
w planie niczego dodawać.
Kiedy jednak nadeszły zmiany, zaczęło się dziać tak wiele, że aż nie wiem jak się za to zabrać, dlatego myślę, że podzielę to na kilka mniejszych wiadomości.