Translate

czwartek, 23 lipca 2009

Jak to się u mnie zaczęło?

Od dziecka widać u mnie było problemy ze zgryzem, toteż moi rodzice dosyć prędko zaprowadzili mnie do ortodonty w Katowicach (miałem wtedy około 8-9lat). Ortodontka nakazała noszenie płytki, którą miałem nosić w każdej możliwej chwili i co tydzień rozkręcać zgodnie z zaleceniami. Niestety muszę przyznać dużo oszukiwałem, nie lubiłem tej płytki, zwyczajnie mnie wkurzała. Możliwe, że gdybym jej nie nosił wyglądałbym jeszcze gorzej, ale nie zmieniło to faktu, że zęby były dosyć krzywe, a broda zaczęła mi się wysuwać do przodu...
Wtedy ortodontka wymyśliła kolejne ustrojstwo w postaci obroży (opaski) która za zadanie miała przeciwdziałać porostowi kośćca w niepożądanym kierunku. Niestety bardzo źle to znosiłem, swędziało mnie, bolało, ale przede wszystkim denerwowało. Wtedy zdecydowano, że opaskę lepiej sobie odpuścić.
Rosłem sobie wraz z kolejnymi płytkami, zęby były takie sobie proste, a żuchwa się wysunęła, zgryz praktycznie mi się nie schodził, jedynie trzonowce po lewej stronie, do tego żuchwa jakby wypadła z osi twarzy w prawą stronę tak około 7mm(ale tego tak z zewnątrz nie było widać). W sumie nie robiliśmy z tymi nic, bo przywykliśmy do płytek. Dodatkowo to mi w żaden sposób nie dolegało, jedynie gryzłem wolniej pokarmy, nawet dwa razy wolniej niż inni, ale to nie był problem, a co do wyglądu to zawsze śmieliśmy się ze znajomymi, że wyglądam jak Marlon Brando :)

Przełom nastąpił pod koniec 3 czy 4 klasy liceum, zaczęło mi doskwierać długie przeżuwanie pokarmu, okazyjne problemy z żołądkiem, no i wysunięta szczęka nie podobała mi się w moim wyglądzie. Postanowiłem poszukać trochę w temacie, w internecie znalazłem informacje na temat Progenii, Chirurgii Twarzowo-Szczękowej we Wrocławiu o wykonywanej w niej zabiegach, postanowiłem pogadać o tym z rodzicami (bo rodzice to finansowanie, wcale nie taniej akcji). Moja mama podeszła do tego bardzo sceptycznie, tata, bardzo chętnie podchwycił temat.

Podczas następnej wizyty u ortodonty pogadaliśmy na ten temat, ortodontka powiedziała, że nam pomoże. Pojechaliśmy do Zabrza na Akademie Medyczną do koleżanki mojej ortodontki, ona pooglądała mnie, zleciła zrobić zdjęcia (panoramiczne, cefalometryczne, całej głowy), zostawiłem jej wszystko. Na następnej wizycie miałem wykonanych pełno pomiarów, wyliczeń i innych kartek z cyferkami i porysowane zdjęcia, z taką "wyprawką" powiedziała mi do kogo mam się udać we Wrocławiu, mogę powiedzieć przygotowała mnie idealnie.

Po tym wszystkim w czerwcu 2005r. pojechałem na umówioną wizytę do koleżanki, mojej ortodontki koleżanki (jaka mafia :) ) bardzo miło mnie przyjęła, wraz z kolegą chirurgiem (pierwsza wizyta była w Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu) wstępnie mnie pooglądali, wszystkie papiery jakie miałem ze sobą, byłem tam chyba ze dwa razy, albo trzy (każda wizyta niestety 80zł) a każda następna wizyta odbywała się już w prywatnym gabinecie Pani Doktor. Podczas wizyt w Szpitalu dostałem takie zalecenia jak:
- badanie grupy krwi w dwóch niezależnych miejscach
- WZW
- badanie laryngologiczne pod kontem wprowadzenia rurki do nosa
- wyrwanie wszystkich 8-ek

W lipcu 2005 roku założono mi aparat stały na górę cena w moim przypadku 1650zł. Dużo, ale jakość naprawdę solidna robota, uszkodziłem go raz w rok później chyba jedząc popcorn, bardzo twardy popcorn. Wiadomo aparaty stałe mają swoje zalecenia, ale tego Wam daruje.
Przez pierwszy tydzień noszenia aparatu czułem, że mam zęby jak z gumy, nie mogłem gryźć bo mnie zęby bolały, ale jakoś to przeszedłem i po tygodniu było super. Po dwóch tygodniach moglem powiedzieć, że wszystkie zęby są równo w jednej linii.

Około października 2005 roku usunąłem pierwszą ósemkę na dole, była to straszna masakra na znieczuleniu miejscowym (u mnie było o tyle trudniej, że ósemki były zatrzymane w kościach szczęki i żuchwy i nie chciały wyjść, dlatego trzeba było je usuwać ekstrakcją-dłutowanie, piłowanie) Przez tydzień byłem na antybiotykach prawie ciągle spałem, po tygodniu zdjęli szwy, miałem jeszcze jakiś czas taką śmieszną dziurę, do której wpadało jedzenie, z czasem znikła.
W Listopadzie zrobiono mi następną ósemkę na dole, tym razem kobieta rzeźnik zrobiła to błyskawicznie szybko, a ja przez tydzień miałem opuchliznę na pół twarzy, wtedy stwierdziłem, że jak mam jeszcze dwa razy przejść coś takiego to ja chyba się poddam. Nie opisuje dokładnie przejść z ósemkami bo to długa i bolesna historia.
W grudniu dowiedziałem się, że w Szpitalu w Sosnowcu wykonują takie usuwanie ósemek na narkozie, pojechałem, powiedzieli jak będzie budżet na nowy rok to nie ma problemu, zadzwoniłem na początku stycznia 2006 roku powiedzieli, że są pieniądze i zapraszają mnie choćby zaraz. I byłem tam kilka dni później. Usunęli mi dwie ósemki naraz, żadnych problemów, szybko doszedłem do siebie i wbrew temu co się mówi o Szpitalu w Sosnowcu byłem bardzo zadowolony.

W lutym 2006 roku założono mi aparat na dół, przygoda podobna jak z górą, ale szybciej "byłem w formie" do 2008 roku wszystkie wizyty odbywały się mniej więcej co miesiąc, półtora, wszystko pod zabieg, w 2008 roku byłem gotowy, niestety Szpital nie. Po 30-tu latach budowy Szpitala we Wrocławiu wreszcie oddano nowy budynek, przeprowadzka spowodowała przesunięcie się daty planowanego zabiegu do odwołania. Przeprowadzka trwała dosyć sporo czasu, do tego sezon wakacyjny, to wszystko się ciągło. Kazano mi zadzwonić po wakacjach i tak od września do kwietnia 2009 roku nie było nowego sprzętu na zabiegi dwuszczękowe, aż w końcu ruszyła kolejka, planowany zabieg 7 lipca 2009 wreszcie radość, i czekanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz