Translate

piątek, 24 lipca 2009

Sobota - drugi dzień w domu

Dzisiaj rano na samą myśl o antybiotyku w rozpuszczonej wersji myślałem, że puszcze pawia. Czuję się trochę lepiej niestety upał mnie wykańcza. Wygląd ust się poprawia, skóra brązowa z kącików praktycznie cała zeszła, nadal czuje ból przy sikaniu, ale jest już coraz mniejszy. Odwiedził mnie kuzyn, niestety koło godziny 17 zaczęła mnie dopadać mocna gorączka, resztką sił zapodałem czopek. Po godzinie byłem jak nowy. Wyczyściłem nos, nadal dużo zakrzepów i syfu, ale oddycham już coraz lepiej nosem. Wieczorem wysikałem się pierwszy raz bez bólu, co więcej, pierwszy raz od operacji oddałem stolec - był absolutnie w normie :)
Dzisiaj dodatkowo zauważyłem, że w poniedziałek ważyłem 72kg a dzisiaj już 65kg. Czuje spadek mocy...
Przyszedł wieczór, ale podejście do antybiotyku nadal jest niemożliwe. Mama zadzwoniła do szpitala opisując problem, polecili taki sam antybiotyk, w wersji zawiesiny dla dzieci. Około północy mój ojciec przywiózł mi lek. Był okropny, ale już łatwiej było mi go przyjąć. Mniej więcej dawałem rade wypić 3/4 zalecanej dawki. Smak leku przypominał mocno skondensowaną gumę. Na myśl o tym, że będę musiał to przyjąć rano nie byłem zadowolony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz